Poets will also read their favorite "native" poets, in both original and English translations. Refreshments will be served.
http://villagepoets.blogspot.com/2014/12/international-poetry-festival-january.html
I have not selected my own poems for the reading, but I think I will read something by Czeslaw Milosz and something by Wislawa Szymborska as both poets have had the good luck of having excellent translators. I'll probably find something either written or translated by Stanislaw Baranczak who died recently. My section may also include a poem or two from the "Slicing the Bread" chapbook recently issued by the Finishing Line Press. I will certainly read the elegy in memory of Basia Gawronska, a great artist and a wonderful person. I recently translated it into Polish so it is a bit fresh, but the memory of Basia, who died at Thanksgiving in 2009 deserves this honor.
Wniebowstąpienie
Dla Basi Kozieł Gawroński in memoriam (1947-2009)
Jeśli pójdziesz ulicą Oro Vista w stronę gór San Gabriel
I spojrzysz w niebo, pomiędzy czerwieniejącymi
Liścmi jesiennej jabłoni, zobaczysz sokoła jak krąży
Nad spalonym zboczem, czarnym kikutem drzewa.
Wyżej, wyżej – kołuje i lotnia, wznosi się po białej
Drabinie obłoków, mierzy błękitny obszar
Niebiańskiej przestrzeni. Samotnie szuka szczęścia
Ponad całym światem, gdzie sokół rysuje kręgi,
polując na myszy.
Gdyby Basia była tu wraz z nami, naszkicowałaby
Gdyby Basia była tu wraz z nami, naszkicowałaby
Zarys ruchu w swym starym notesie – a obok kształt
Klaczy zbiegającej na dół, po błotnistym zboczu.
Jej grzywa powiewa, gładkie ciało błyszczy
Na tle nagiej ziemi, zdeptanej na miazgę
Wygląda jakby była… jest samą wolnością
Zanim nie zatrzyma jej rdzawy łańcuch płotu.
My też rozmarzeni, toniemy w uniesieniach,
Sekretach tkliwości – niech rośnie w ogrodzie
My też rozmarzeni, toniemy w uniesieniach,
Sekretach tkliwości – niech rośnie w ogrodzie
Między ostatnią sałatą i garstką truskawek.
Półkula wiatru przesuwa się nad koronami
Drzew. Trzepotanie złocistych trójkatów
Porusza granatowe głębie nieznanego nieba.
Rosną gałęzie ginkgo szerząc radość sprzed stuleci.
Basi nie ma. Czymże jesteśmy
Basi nie ma. Czymże jesteśmy
Jeśli nie liścmi wyzłoconymi jesienią,
W ostatnich promieniach, przed nocą fioletu?
W ostatnich promieniach, przed nocą fioletu?
Dawno temu, gdy dźwięk wiader z mlekiem
Oznajmiał schyłek dnia w polskiej wsi, na dziadków obejściu
Słyszeliśmy echa pogrzebowych dzwonów
Wołających, płaczących – łkanie aż do nieba.
Basi nie ma. Czarna klacz zatrzymuje się
Zadziwiona, zdyszana. Jej grzywa
Wciąż tańczy walca jak fale przypływu.
Spadają liście ginko i jabłoni.
Kręgi sokoła i lotni spotykają się, rozchodzą
Wysoko nad nami, w bieli. Tam obłoki
Otwierają się dla Basi
Aby mogła wejść ze stertą notesów,
Obrazów, przetykanych srebrno-złotą nitką
Znakiem światła, z lusterkami, które potłukła
I dla nas złożyła, byśmy wreszcie dostrzegli, gdzie –
Tu właśnie – jesteśmy.
Ascension - A Memorial Poem
If you go down Oro Vista towards the mountains,
and look up between the crape myrtle’s
reddish leaves, you’ll see a hawk circling
above charred slopes, blackened gullies.
Higher, higher, rising to the white stripes
of clouds that measure the blue expanse,
a hang glider flies, looking for happiness,
like the hawk searching for mice.
If Basia were with us, she’d sketch
the blur of motion in her notebook,
the horse that ran down the muddy slope,
her mane flowing, body shining against the bare
soil beaten to a pulp. She looks like, she is,
freedom, until the chain-link fence stops her.
We, too, cherish glimpses of elation,
affection growing in the garden
between strawberries and sage.
The air cupola shifts above a gingko tree.
The flutter of yellow triangles moves
indigo depths of the sky. Strong
branches spread the joy of centuries.
Basia’s gone. What are we,
but the leaves turning gold,
catching the last rays of crimson light?
We dance like fireflies at dusk.
Long ago, when the clanging
of milk pails announced the waning
of the day in a Polish village,
we heard echoes of funereal bells,
calling, ringing out to heaven.
Basia’s gone. The black mare stops,
bewildered, panting. Her mane
still waltzes like the waves of the tide.
The gingko leaves fall. The hawk
and the glider meet and part high up
where the clouds open for Basia
to come in with her sketchbooks, paintings,
her silvery threads of light, and mirrors
she broke for us to see where we are.
No comments:
Post a Comment